UWAGA UWAGA!
Post inny niż wszystkie. Tekst, który bez wątpienia można uznać za recenzję filmową. Moja próba. Przekonasz się?
Przechytrzenie,
manipulacja i finalna wygrana, której nie przewidział nikt. Tak rozwija się
akcja filmu science-fiction "Ex Machina", w którym igra się z
nieprzewidywalnym stanem, jakim jest świadomość współgrająca z inteligencją.
Idealne połączenie, lecz nie dla wszystkich.
Reżyser Alex Garland wprowadza nas do odizolowanego świata, a
raczej ogromnej posiadłości poza którą nie liczy się nic. Prawie cała akcja
filmu dzieje się w domu, a raczej laboratorium, Nathana (Oscar Isaac) — szefa
ogromnej firmy internetowej. Mężczyzny, który jest nadzwyczaj inteligentny i
nie spoczywa na laurach, lecz wciąż pracuje nad nowymi technologiami. Próbuje
stworzyć "coś" nadzwyczajnego. A może raczej "kogoś".
Zachowanie Nathana nie godzi się z moralnością, której powinien przestrzegać
człowiek, lecz na pewno jest krokiem na przód, który może zmienić całą
przyszłość.
Przyczynić ma się do tego także jego młody pracownik — Caleb
(Domhnall Gleeson). Chłopak, który zachwyca się samą myślą spotkania ze swoim
szefem w realnym świecie. Sądzi, że jest wybrańcem, któremu sprzyja los. Pracę
u boku Nathana uważa za swój życiowy sukces. Przynajmniej na początku ma takie
zdanie. Poznaje niesamowity wytwór pracy szefa, jakim jest "komputerowa
kobieta" świadomie władająca swą sztuczną inteligencją. To Ava (Alicia
Vikander). Im częściej z nią rozmawia, im dłużej przebywa, im widzi więcej
nagrań jej zachowania... tym bardziej zaczyna odczuwać niesamowitą więź.
Zakochanie? Zauroczenie? Przyjaźń? Dochodzi do momentu, w którym sam nie
potrafi określić emocji, jakie wzbudza w nim ta postać. Wie jedno — zrobi
wszystko, by ją ocalić. Łatwowierność.
Caleb daje sobą manipulować. Urok Avy sprawia, że łatwiej
uwierzyć mu w jej słowa, niż cenionego szefa. Chłopak ufa komputerowi bardziej
niż ludzkiej istocie. Traci poczucie tego, co powstało samoistnie, a co tylko
jest wytworem pracy człowieka. Nawet w pewnym momencie zaczyna wątpić w to, że
jest stworzeniem z krwi i kości. Jego inteligencja zostaje przechytrzona. Wpada
w pułapkę, którą sam sprowokował.
Fabuła filmu jest dość prosta i nie zawiera wątków
pobocznych. Są one zbędne. Cała uwaga widza skupia się na jednej posiadłości,
paru pomieszczeniach i czterech osobach. Niewiele. Jednak tyle wystarcza, by
niespełna dwie godziny seansu minęły niczym pstryknięcie palcami. Oprócz
tematyki tej produkcji, godna pochwały jest także gra aktorów. Ich wczucie się
w odgrywane role wywołuje wrażenie, że widz znajduje się w samym centrum tego
mieszkania. Jest piątym aktorem, a raczej postacią wtajemniczoną w odkrycie
Nathana. Również poznaję piękną Avę i równie ufnie interpretuje jej słowa.
Wchodzi do gry, w której inteligencja przegrywa z kobiecym urokiem. Reżyser
ukazuje, że czar kobiety nigdy nie traci na wartości, nieważne czy jest ona
ludzką istotą, czy jedynie komputerowym tworem zaprogramowanym przez mężczyznę.
Proste, zwięzłe, a przy tym trafne i ciekawe ujęcie tematu. Filmu, jak dotąd nie znam... zaległości ostatnio spore, więc kto wie.. :)
OdpowiedzUsuń