Wierzysz, odrzucasz, wątpisz. To 3 opcje, które możesz wybrać
słysząc słowo Bóg. Nie zobaczysz go, nie dotkniesz, nie poznasz w
realnym świecie. Jednak on może być Twoim najlepszym przyjacielem, który zawsze
przy Tobie trwa i podnosi Cię po każdej porażce, dodając otuchy, że wciąż
warto. Nieważne co wybierzesz, i tak musisz od czegoś zacząć. Odpowiedz sobie
na "proste" pytanie: on istnieje czy
nie? Zrobił to Josh z filmu pt. "Bóg nie umarł".
Takie pytanie wydaje się banalne, jeśli mówimy o bycie istoty
materialnej. A gdy pomyślisz o kimś, kogo nie możesz zobaczyć, minąć na ulicy,
zadzwonić.. sprawa się komplikuje. Już tacy jesteśmy. Musimy dotknąć, żeby mieć
100 procentową pewność, że to dzieje się naprawdę. Jest. Takie zachowanie
podpowiada nam zdrowy rozsądek, dla którego wszystko powinno być logiczne, a
nie tylko połowicznie prawdziwe. Rozum, który domaga się sprawdzonej wiedzy.
Umysł, z którym zaciekle walczy drugi tworzący nas element — dusza. Dusza,
która współgra z naszą wyobraźnią. Taki sojusz niekiedy jest dość chaotyczny,
lecz w tym bałaganie można znaleźć coś, co urozmaici naszą ludzką egzystencję.
Dopełni życie. Wyróżni nas na tle tłumu innych szarych ludzi. Będzie tylko
nasze i nigdy nas nie opuści.
Nie ucieknie, bo będzie najbliżej nas. W niematerialnej części
człowieka, czyli w sercu, które dusza zagospodarowała na swoje lokum. Urządziła
tak, jak chciała. Nam pozostało się tylko z tym pogodzić. Owszem możemy
wyrzucić niechcianego lokatora, bądź próbować wychować go według naszych zasad.
Jednak ten mieszkaniec dorasta wraz z nami. Kształtuje się za sprawą naszych
czynów, poglądów, przeszłych zachowań. Współgra. Jak pozbyć się części siebie..
Niekiedy wystarczy jedno wydarzenie,
które odmieni nasze życie o 180 stopni. Może to być śmierć bliskiej osoby. Jest
to częsty przykład wykorzystywany w filmach. W produkcji "Bóg nie
umarł" również pojawia się taki wątek. Umiera rodzic, a wraz z nim wiara w
Boga. Zwątpienie w jego sens. Rodzi się nienawiść, że pozwolił na śmierć
ukochanej osoby. Tak po prostu odebrał kogoś, kto stanowi istotną część życia.
Niełatwo pogodzić się z takim biegiem wydarzeń. Szczególnie jeśli musi zmierzyć
się z tym małe dziecko, które nie rozumie sensu przejścia zmarłego do kolejnego
życia. Chciałabym wytłumaczyć takiego małemu człowiekowi, że po drugiej stronie
jest lepiej... ale nie umiem.
Zmagałam się z takimi myślami
niespełna rok temu. Do tej pory chyba jeszcze tkwią w zakamarkach mojego
wnętrza. Chciałam pogodzić się ze śmiercią ukochanej babci, wciąż próbuję.
Stopniowo zaczynam wierzyć, że tam zazna spokoju a jej cierpienie na Ziemi,
zostanie wynagrodzone w Niebie. Czy znienawidziłam przez to Boga? Nie. Jednak
zwątpiłam w jego ludzką część. Pokłóciłam
się z nim. Poważnie. Zapomniałam, że był moim przyjacielem. Olałam go, a
odwiedziny w jego domu, uznałam za zbędne. Żyłam jakby bez niego.. i tak było
mi dobrze.
Obejrzenie opisywanego filmu, było
dla mnie niczym przebudzenie. Wzbudziło emocje. Dotknęło najbardziej ukrytych
zakamarków duszy. Dogłębnie poruszyło. Przypomniało o nim. Uświadomiło, że Bóg
mnie nie opuścił. To ja zrezygnowałam z jego otoczenia, lecz on zawsze przy
mnie był, jest. Próbuje przebić swój krzyk przez szum myśli zakotwiczonych w
mej głowie. Wie, że go usłyszę. Słyszę.. ale co z tym zrobię? Wciąż stoję na
rozstaju dróg, które znajdują się w moim sercu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz